Home
sweet home. W końcu, po miesiącu spędzonym u rodziców w Hiszpanii i tygodniu na
pokazach mody w Paryżu, wróciłam do mojego cudownego, londyńskiego mieszkania.
Nie jestem profesjonalną modelką, ale mama jest projektantką i poprosiła mnie o
zaprezentowanie kilku kreacji. No jak tu się nie zgodzić? A jak już przy okazji
tam byłam, załatwiła mi wyjścia na wybieg u dwóch znajomych projektantów.
Nienawidziłam tego. Nie cierpiałam, że rodzice załatwiali cokolwiek za mnie.
Matka projektantka mody, ojciec architekt. Pieniędzy w bród, więc trzeba
rozpieszczać dzieci. Od zawsze tak było. Najlepsze, prywatne szkoły, najlepsze
ciuchy, najlepsze wszystko. Dlatego, kiedy tylko skończyłam osiemnaście lat,
oznajmiłam im, że wracam z Hiszpanii, gdzie mieszkaliśmy, do Anglii. Zgodzili
się tylko pod warunkiem, że to oni kupią mi mieszkanie i będą je opłacać.
Poprosiłam ich, żeby chociaż było to jakieś normalne mieszkanie, a nie willa z
basenem i oczywiście dostałam mieszkanie w jednym z londyńskich apartamentowców, który tak się
składało, zaprojektował mój ojciec. No ale spełnili moją prośbę: willa z
basenem, to nie jest.
Zmęczona
rzuciłam torby w przedpokoju i poszłam się wykąpać. Po krótkiej drzemce w
wannie doprowadziłam się do porządku i mimo, że był już wieczór, a ja byłam
strasznie zmęczona, wyszłam z mieszkania, by udać się do chłopaków naprzeciwko.
Strasznie się za nimi stęskniłam. Zapukałam do Maxa, Toma i Jaya, ale
najwyraźniej nikogo nie było. Poszłam więc do mieszkania na końcu korytarza i
ponownie uderzyłam lekko pięścią w drzwi. Hałasy po drugiej stronie wyraźnie
wskazywały na to, że ktoś tam jest, ale najwyraźniej nie słyszał mojego
pukania. Postanowiłam więc wejść bez pukania.
-WHAT’S
UP, BITCHES?! - krzyknęłam, wpadając do mieszkania. Z salonu wyjrzał Siva.
-Chels!
- krzyknął zaskoczony i podbiegł do mnie, by mnie wyściskać.
-Cześć,
wielkoludzie. - zaśmiałam się. Po chwili na korytarzu pojawili się także Max,
Jay, Julia i Emma. W mieszkaniu zrobiło się głośno od naszych rozmów i
śmiechów. Wszyscy mnie wyściskali, wytarmosili i wycałowali.
-Nie
wiedziałam, że aż tak tęskniliście. - spojrzałam po nich z uśmiechem na twarzy.
To było naprawdę miłe wiedzieć, że ma się do kogo wrócić.
-E
tam...
-Przesadzasz.
Tak,
tak. Teraz się wykręcajcie, ale ja swoje wiem.
-Czemu
nic nie mówiłaś, że wracasz? Odebralibyśmy cię z lotniska. - odezwał się Max.
-Właśnie
dlatego nic nie mówiłam. - odpowiedziałam. Śmiejąc się, weszliśmy do salonu. Z
drugiej strony do pomieszczenia wszedł też Nathan. Z nim również się
przywitałam i już miałam usiąść, kiedy z łazienki wypadł Tom i ślizgając się na
podłodze podjechał pode mnie. Wziął jednak za duży rozbieg, nie wyhamował i
wpadając we mnie, przewrócił nas oboje na kanapę obok Maxa. Wszyscy wybuchliśmy
śmiechem.
-Tak
miało być! To było zaplanowane! - zapewniał nas Parker. Ta, jasne...
-Zaplanowałeś
próbę uduszenia mnie swoim cielskiem? - zaśmiałam się spod niego.
-To
część mojego innego planu. - wyszczerzył się. - I wcale nie mam cielska! - dodał
oburzony. - Mam zgrabne ciałko.
-Skoro
tak twierdzisz... - mruknęłam. Obrażony chłopak zszedł ze mnie i usiadł obok,
krzyżując ręce na piersiach. - No przecież dobrze wiesz, że żartowałam, Tommy. -
zaśmiałam się, siadając obok niego, przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam.
-No
to opowiadaj, jak tam w wielkim świecie! - Emma była rządna informacji.
-Wiesz...
Ciuchy, mnóstwo ciuchów, modelek, modeli, projektantów i mało jedzenia.
-Oglądałyśmy
fragment jednego z pokazów. Ten z sukniami ślubnymi. Twoja była GENIALNA. - powiedziała
Jules.
-A
ty wyglądałaś w niej fantastycznie. - dodała Em.
-To
fakt. - przytaknęli chłopcy.
-Ale
i tak pokaz bielizny był lepszy.-wyszczerzył się Max.
-Muszę,
przyznać, że zacząłem zazdrościć twojemu przyszłemu mężowi. - stwierdził Tom.
-Zawsze
to możesz być ty. - wypalił Nath. Tom zamyślił się chwilowo.
-Właściwie,
to masz rację. - pokiwał głową i spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem. - Wyjdziesz
za mnie? - zapytał, a w pomieszczeniu rozległy się śmiechy naszych przyjaciół.
-Oczywiście.
- powiedziałam patrząc na niego. - Jeśli przed trzydziestką nie znajdę nikogo
normalnego. - dodałam, wywołując jeszcze głośniejszy śmiech w salonie.
-Ał,
to bolało. - jęknął, chwytając się za serce.
-Aww,
Tommy, skarbie, naprawdę łudziłeś się, że jesteś normalny? - spojrzałam na
niego ze współczuciem.
-Tak!
Żebyś wiedziała! Znowu zniszczyłaś część mojego świata! Zupełnie tak, jak
wtedy, gdy powiedziałaś, że Mikołaj nie istnieje!
-Och!
Skoro już o Mikołaju mowa, to mam dla was prezent, dziewczyny! - zawołałam,
oznajmiłam przyjaciołom, że za chwilę wrócę i pobiegłam do swojego mieszkania,
by pięć minut później wyjść z niego z dwoma pudełkami. Weszłam do mieszkania
chłopaków nie pukając uprzednio. Otworzyłam drzwi, a chwilę później usłyszałam
jakiś huk i jęk bólu.
-Max,
przepraszam! - powiedziałam od razu.
-Nie
ma za co! - odezwał się z salonu. A to ci nowość. Znokautowałam drzwiami kogoś
innego. Wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam tam Toma, który trzymał się za nos.
-Dzięki,
Jess. - mruknął. Czemu ja ciągle uderzam kogoś drzwiami?! Odstawiłam pudła pod
ścianę, zamknęłam drzwi i podeszłam do przyjaciela.
-Przepraszam,
Tom. Bardzo źle? - zapytałam podchodząc do niego. Złapałam go za nadgarstki i
odsunęłam dłonie od twarzy. Szybko jednak przyłożyłam je z powrotem do twarzy
chłopaka. - Okej, trzymaj to tak! - zarządziłam, kiedy zobaczyłam, że z nosa
cieknie mu krew. Wzięłam go pod łokieć i zaprowadziłam do kuchni.
-Co
tu się dzieje? - do pomieszczenia zajrzał Nathan.
-Podstaw
mu krzesło. - rozkazałam, wyciągając z szafki papierowe ręczniki.
Zdezorientowany Nath wykonał moje polecenie. - Tom, siądź i pochyl głowę trochę
do przodu. - urwałam spory kawałek ręcznika i podsunęłam pod nos chłopaka. - Trzymaj
to tak. I oddychaj przez usta.
-Jakbym
mógł jakkolwiek inaczej...
-Łał,
ty go tak urządziłaś? - zapytał.
-Tak,
drzwiami. Przynieś mi ręcznik. I namocz go w zimnej wodzie.
-HAHAHAHAAA! Nie wierzę! - ryknął Sykes.
-Nath!
-No
dobra, już idę. - powiedział, podnosząc ręce w geście obronnym i wyszedł z
kuchni, wrzeszcząc na pół mieszkania, że pobiłam Toma i śmiejąc się jak idiota.
Chwilę później do kuchni zleciała się pozostała piątka.
-Cieszę
się, że tym razem to nie byłem ja. - powiedział Max przez śmiech.
-Jak
ci zaraz zajebię, to będziesz żałował, że to nie drzwiami oberwałeś. - warknął
poszkodowany. Nathan akurat przyniósł mokry ręcznik, więc odebrałam go i
położyłam na kark Toma. Mogłam go ostrzec, bo kiedy zimny i mokry materiał
dotknął jego skóry, niemal spadł z krzesła.
-Oszalałaś?
- krzyknął. - Najpierw mi nos drzwiami łamiesz, a teraz chcesz, żebym spadł z
krzesła i się cały połamał?
-To
na ochłodę nerwów. I zmniejszenie krwotoku.
-Ale
wiesz, co robisz? - zapytał z nutką powątpienia Jay.
-Och,
no przecież nie umrze. - wywróciłam oczami.
-Chels!
-Nie
panikuj, Parker! To tylko krwotok z nosa, nie ucięło ci ręki. Nie gadaj tylko
uciskaj nos.
Chłopak
mruknął coś jeszcze pod nosem, ale zamknął się, kiedy mocniej przycisnęłam
ręcznik do jego karku, przez co kilka zimnych kropel wyciekło z materiału i
spłynęło po jego ciele. Kilka minut później stwierdziłam, że krwotok ustąpił,
więc całe towarzystwo wróciło do salonu, a ja uprzątnęłam kuchnię, a potem w
łazience pomogłam Tomowi doprowadzić się do porządku.
-Och,
świetnie, ujebałem sobie koszulkę. - jęknął, kiedy zauważył czerwone plany ma
t-shircie.
-Zdejmuj.
- poleciłam.
-Mam
zamknąć drzwi? - uśmiechnął się głupio, poruszając brwiami w charakterystyczny
sposób.
-Pomarzyć
możesz. Daj koszulkę i przynieś mi trochę soli. Migiem.
Jak
powiedziałam, tak zrobił. Podczas kiedy ja zapierałam jego t-shirt, on stał za
mną i patrzył mi na ręce.
-Musisz
mi tak patrzeć na ręce? - zapytałam, nie przerywając czynności.
-Muszę.
A co, rozpraszam cię?
-Nie,
nie lubię, jak ktoś mnie tak sprawdza. Poza tym, dyszysz mi w kark!
-Nie
sprawdzam cię! Przyglądam się tylko, żeby wiedzieć, co mam robić następnym
razem. - powiedział i oparł brodę na moim ramieniu.
-Nie
krępuj się. - mruknęłam.
-E,
nie wygodnie. Za niska jesteś. - zaśmiał się.
-Spieprzaj!
- warknęłam i chlapnęłam go lecącą z kranu zimną wodą.
-AAAAAA!
- wrzasnął jak baba, na co ja się roześmiałam. Spojrzał na mnie wzrokiem żądnym
zemsty. Nim zdążyłam pomyśleć, obezwładnił mnie, zaciągnął pod prysznic i
odkręcił wodę, starając się operować słuchawką prysznica tak, by jak najmniej
oblać siebie, a jak najbardziej mnie. Zaczęłam piszczeć na całe gardło i
wyrywać się. Na nic się to zdało. Po chwili byłam już cała mokra. Jakimś cudem
udało mi się wytrącić Parkerowi słuchawkę z dłoni i kiedy upadła na podłogę
skierować strumień wody na jego nogi. Odkopnął ją, a kiedy schylił się by ją
wziąć, przewróciłam go i za kabel podniosłam słuchawkę prysznicową, celując
prosto w Toma. Teraz on także był mokry od góry do dołu. Cały czas krzyczeliśmy
i śmialiśmy się jak dzieciaki.
-Rozejm,
rozejm! - zawołał w końcu Tom. Zakręciłam wodę.
-Nie
podpuszczasz mnie? - upewniłam się, dłoń nadal trzymając na kurku, gotowa w
każdym momencie rozpocząć atak.
-Nie.
Rozejm na serio. - podniósł ręce do góry. Wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam
wstać, a potem chciałam odwiesić „broń”, kiedy poczułam, że po raz kolejny
próbuje mnie obezwładnić. Tym razem zareagowałam szybciej i chciałam się
obronić, przez co straciliśmy równowagę i runęliśmy na podłogę łazienki. Na
szczęście miałam miękkie lądowanie na Tomie.
-Widzisz?
Tak się kończy zadzieranie z Barnesówną. - powiedziałam odchylając się nieco,
żeby zobaczyć jego twarz. Być może powinnam odchylić się jeszcze bardziej, bo
teraz nasze twarze były trochę za blisko.
-Tak,
widzę. - odpowiedział Tom, przyglądając mi się. Sytuacja była dosyć...
niezręczna.
-Kończy
się zachlapaniem mi całej łazienki!
Spojrzeliśmy
w bok i w drzwiach pomieszczenia zauważyliśmy resztę The Wanted, Julię i Em. Sykesówna
jak zwykle umiała rozładować sytuację.
-Sorry,
Em. To ona zaczęła. - wyszczerzył się Tom.
-Ja?!
To ty zaciągnąłeś mnie pod prysznic!
-Ale
to ty pierwsza ochlapałaś mnie wodą!
-Och,
spieprzaj! - warknęłam i zczołgałam się z niego. Chciałam wyjść z łazienki, ale
Emma zdecydowanie mi zabroniła.
-Wy
dwoje nie ruszycie się stąd, dopóki się nie osuszycie, żeby nie robić w
mieszkaniu mokrych plam, które to ja będę musiała potem posprzątać!
-Ale Em...
-Nie!
Schnij! - przerwała mi, po czym zatrzasnęła drzwi do łazienki. Spojrzałam
zdezorientowana na Toma, który nadal leżąc na podłodze, podpierał się na
łokciach. Wzruszył ramionami z równie mądrą miną co moja. Pomyślałam szybko i
znalazłam wyjście z tej sytuacji.
-Nie
wiem ja ty, ale ja nie zamierzam tu tkwić. - powiedziałam i zaczęłam ściągać z
siebie mokre ubrania.
-Powinienem
odwrócić wzrok? - zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Skarbie,
chodziłam po wybiegu w bardziej kusej bieliźnie niż ta, którą mam na sobie.
-Skoro
nie chcesz. - wyszczerzył się.
-Nie
powiedziałam... Nie ważne. - przerwałam, bo to za pewne sprowokowałoby kolejną
bezsensowną sprzeczkę. Wyjęłam z szafki czysty ręcznik i wytarłam się. - Emma! -
zastukałam w drzwi łazienki. - EMMA!
-Co jest?
-Jestem
suchutka. Wypuść mnie.
Kątem
oka zauważyłam, że Tom poszedł w moje ślady. Po dłuższym momencie drzwi się
otworzyły.
-Wow.
- Siva zmierzył mnie od góry do dołu.
-Seev,
przestań, masz dziewczynę! - napomniałam go.
-To
nie zmienia faktu, że to imponujący widok. - powiedział, wskazując na moją
sylwetkę. Wywróciłam oczami i wyminęłam go, kierując się w stronę wyjścia.
-Gdzie
ty idziesz, i czemu do cholery nie masz na sobie ubrania? - Emma akurat
wychodziła z kuchni. - I czemu Parker też wychodzi z łazienki bez ubrania?! - krzyknęła.
-Jeezu... Emma! O czym ty myślisz?
-Kiedy
zamknęłaś drzwi, mieliśmy mały epizod
pod prysznicem. - podszedł do nas Tom i objął mnie ramieniem.
-Ta,
chciałbyś! - prychnęłam, strącając z siebie jego rękę. - Zdjęłam ciuchy, żeby
się wysuszyć i móc pójść do domu się przebrać.
-Chcesz
tak iść do siebie?! - krzyknęła panna Sykes.
-Jakby
ktoś miał mnie zobaczyć. - wywróciłam oczami. - Jedyni mieszkańcy tego piętra
są w tym mieszkaniu.
-Ta,
a ochroniarz pilnujący monitoringu dostanie orgazmu i zawału jednocześnie. - prychnęła.
Chodź, przebierzesz się w coś mojego. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę
do swojego pokoju. Żeby znaleźć się w jej królestwie trzeba przejść przez
salon, gdzie siedziało całe towarzystwo.
-No,
Chelsea, czy ty wstydu nie masz? - jęknęła Julia, kiedy mnie zobaczyła.
-Cicho,
nikomu innemu to nie przeszkadza. - uciszył ją Max.
-Nathan,
nie patrz, jesteś za młody. - nakazała mu Emma, wywołując śmiech pozostałych.
-Bujaj
się. - burknął.
Kiedy
w końcu się ubrałam i dołączyłam do reszty, dałam dziewczynom prezenty, którymi
były dwie z sukienek mojej mamy. Dziewczyny były wręcz zachwycone.
-A
co masz dla nas? - zapytał Jay.
-To
były pokazy mody damskiej. Miałam wam też przywieźć jakieś kiecki? - zaśmiałam
się.
-No
kiecki to może nie, ale jakąś modelką byśmy nie pogardzili. - wyszczerzył się
Max.